Otóż sprawa jest nie tak prosta jakby chciał Pan Kalita, któremu zwyczajnie, po ludzku współczuję.
Jedna ustawa wszystkiego nie załatwi. Owszem może otworzyć pole do wprowadzenia medycznej marihuany na polski rynek leków.
I tu dopiero zaczynają się schody.
Otóż rejestracja leku to dluga i skomplikowana procedura. No i przede wszystkim musi być poprzedzona badaniami klinicznymi. Badaniami pokazującymi skuteczność leku i jego ewentualne skutki uboczne. Wiem coś o tym bo od ponad dwóch lat biorę udział w testowaniu leków na pewne paskudztwo.
Najpierw musi być wyselekcjonowana grupa ludzi i to już nie jest takie proste. Choroba musi być taka i taka, o odpowiednim nasileniu, do tego czasem przedtem musi być inne leczenie, czasem nie. To nie jest tak, że robi się ogólne badanie leku, czy w ogóle działa. Robi się badanie leku w stosunku do określonej choroby o odpowiednim nasileniu lub w odpowiedniej fazie choroby. Potem jest sam proces badania klinicznego.Bardzo resktrykcyjny. Zapisują nawet w jakich godzinach oddaję mocz do badania. Rejestrowane jest wszystko z dokładnością minutową, wizyty i podania leku podlegają ścisłej kontroli czasowej. Oczywiście wszystko pod kontrolą lekarzy, którzy oceniają skuteczność leku. Cykl takich badań trwa około roku. A potem firma, która je robi decyduje. Może wpuścić lek na rynek a może badania schować do sejfu. Tak zwyczajnie bywa. Bywa też tak, że badania kliniczne są przerywane bo firma z nich rezygnuje.
I tu jest największy problem. Nie wiem, czy jakakolwiek firma na świecie ma już zrobione takie badania medycznej marihuany w stosunku do jakiejkolwiek choroby. Skuteczność tego nazwijmy to leku musi być udowodniona a nie tylko być subiektywnym odczuciem.
Reasumując. Sama ustawa o dopuszczeniu marihuany medycznej na polski rynek to tylko światełko w tunelu. Do jej stosowania w praktyce nawet gdyby taka ustawa była jeszcze baaaaaaaardzo długa droga.
