Dziś przeczytałem siercoszczypatielnyją historyjkę o tym jak to bohaterski pilot ratuje stewardessę.
http://deser.gazeta.pl/deser/7,111858,20497493,pilot-samolotu-zostal-bohaterem.html#Czolka3Img
Zastanowiło mnie w niej jedno. Cytuję:
"Zaczepiał pasażerów, stewardessę, a ostatecznie... wtargnął do kabiny pilota!" (wytłuszczenie moje).
Z tego co pamiętam po 11 września 2001 r., przynajmniej w USA, wprowadzono obligatoryjnie w samolotach pasażerskich specjalne, wzmocnione drzwi do kabiny pilotów, które miały uniemożliwić wtargnięcie tam terrorystów. Natomiast piloci dostali zakaz wychodzenia z kabiny nawet jakby terroryści mordowali po kolei wszystkich pasażerów na pokładzie. Dodatkowo na pokładach samolotów mieli znaleźć się uzbrojeni tzw. podniebni szeryfowie ochraniający samoloty. Wszystko to po to aby nie powtórzyło się to co stało się 11 września 2001 r.
Jeśli wierzyć tej historii to wygląda na to, że nawalony klient jest w stanie sforsować wzmocnione drzwi do kabiny pilotów lub zwyczajnie nie były one zamknięte. Podniebnego szeryfa ani widu ani słychu. Pilot łazi po samolocie narażając się atak potencjalnego terrorysty i powtórkę z 11 września 2001 r.
Wygląda na to, że czas tępi czujność. Może te przepisy już zniesiono? Może obowiązują a pilot ich zwyczajnie nie przestrzegał? Obie możliwości to znakomite wiadomości dla terrorystów. Przy łucie szczęścia mogą powtórzyć 11 września 2001 r. W końcu to było już tak dawno prawie 15 lat temu ....
